18.06.2019

Uniwersalny idealny błyszczyk nie istnieje. Jego cechy są funkcją wielu indywidualnych preferencji oraz typu urody. Oczywiście najprościej byłoby wybrać zwykły przezroczysty błyszczyk, ale po co się ograniczać skoro producenci oferują nam szerokie pole do popisu? Przed pójściem na zakupy należy odpowiedzieć sobie na kilka pytań. Jaki jest nasz typ urody i w jakich kolorach najlepiej się czujemy? Błyszczyk ma służyć do codziennego makijażu dziennego czy też powinien być idealnym kompanem wieczornych wyjść? Jak malujemy oczy i resztę twarzy? Jakie konsystencje produktów nam odpowiadają? W co lubimy się ubierać i jaką biżuterię preferujemy? Warto pamiętać, że najczęściej testujemy kosmetyki na przegubie dłoni, co jest błędne.

Kolor produktów do ust najlepiej sprawdzać na opuszkach palców, które mają najbardziej zbliżony odcień do naturalnego kolorytu naszych ust. Ze względu na brak higieny testerów w większości sklepów polecam testowanie na palcach. Tuż po aplikacji ręce można umyć preparatem antybakteryjnym. Korzystanie z testerów jest sporne, ale niezaprzeczalnie pozwoli nam uniknąć rozczarowań po zakupie – wiele odcieni w opakowaniu wygląda na kryjące, a na ustach stają się ledwo widoczne. Jeszcze gorzej, jeśli produkt się utlenia i po kilku(nastu) minutach zamiast pięknego dziewczęcego różu mamy na ustach ciemny brąz.



Zacznijmy od typu urody: klasyczny podział na pory roku podpowiada, że typy ciepłe powinny sięgać po ciepłe odcienie, a typy zimne - po chłodne, korespondujące z tonacją skóry. Ilu wizażystów tyle propozycji konkretnych odcieni dla danego typu urody. Polecam jednak pewne eksperymenty, gdyż wiele kobiet reprezentuje typy mieszane, zdarzają się nawet ciepło-zimne, którego jestem chodzącym przykładem. Niektóre firmy wychodzą niezdecydowanym naprzeciw i sygnują konkretne odcienie nazwiskami topowych celebrytek, co może znacznie ułatwić wybór. Jedyne, czego polecam się trzymać to tonacji i będąc chłodną szatynką unikać ceglastych czerwieni, a płomienne rude niech omijają chłodne odcienie fioletu. Nie bez znaczenia pozostaje też naturalny kształt ust. Naturę można odrobinę oszukać korektorem i konturówką, jednak nie polecam przeprowadzać tym duetem większych zmian. Panie o węższych ustach powinny unikać ciemnych kolorów i matowych wykończeń. Posiadaczki wydatnych ust mają więcej szczęścia – właściwie mogą używać wszystkich odcieni. Uważałabym jednak na te wyjątkowo jasne i błyszczące, które optycznie jeszcze bardziej powiększą usta, co nie zawsze jest efektem pożądanym (i zależy w dużej mierze od proporcji i ułożenia ust w stosunku do reszty twarzy).

Jeżeli wiemy już, jakie odcienie nam pasują i przede wszystkim, w jakich czujemy się dobrze warto zastanowić się, kiedy będziemy używać danego produktu. Teoretycznie na dzień lepiej sprawdzają się lekkie i mniej kryjące produkty, natomiast wieczorem można zaszaleć z bardziej intensywną barwą. Po raz kolejny zachęcam do eksperymentów, kto powiedział, że czerwień od rana jest zakazana? Mimo tego większość kobiet w ciągu dnia preferuje (lub wręcz musi mieć) delikatny makijaż. W tej sytuacji warto zwrócić uwagę na delikatne odcienie nude. Tego typu odcienie równie świetnie sprawdzą się w makijażu wieczorowym będąc idealnym tłem dla mocno podkreślonych oczu. Na dzień polecałabym również mniej błyszczące wykończenia (kremowe lub lekko opalizujące). Błyszczyki metaliczne lub mieniące się milionem migoczących drobinek brokatu lepiej zostawić na wieczorne wyjścia. Warto też zabrać ze sobą ulubiony róż do policzków. Zasada ust i policzków w tym samym kolorze z biegiem lat straciła na aktualności, ale lepiej unikać ust ewidentnie gryzących się z odcieniem różu. Podobnie jest z ubraniami i biżuterią – nasz look powinien być spójny.

Jedną z ważniejszych kwestii jest wybór konsystencji produktu. Jedne kobiety są fankami gęstych, klejących błyszczyków, których dla odmiany inne nie znoszą preferując te nowoczesne i lekkie. Przed zakupem warto sprawdzić, z którym rodzajem produktu mamy do czynienia, aby uniknąć niepotrzebnych rozczarowań. Warto wspomnieć, że w ostatnich latach producenci intensywnie pracowali nad ulepszeniem błyszczyków, dzięki czemu te lekkie mogą być równie trwałe, nawilżające i kryjące jak ich gęstsze odpowiedniki, Równie wartą poruszenia kwestią jest rodzaj opakowania. Producenci powoli odchodzą od niehigienicznych błyszczyków w słoiczkach (pędzelek jest niezbędny!) na rzecz buteleczek z aplikatorem, ewentualnie tubek. W tych ostatnich najczęściej kryją się dosyć gęste produkty. Wiele kobiet pomija kwestię aplikatora, co jest dużym błędem. Należy zwrócić uwagę na jego wielkość, kształt i precyzję. Nie ma nic gorszego od nierówno pomalowanych ust, w których produkt znajduje się poza czerwienią wargową. Co jest tego przyczyną? Niekoniecznie niewprawna ręka, najczęściej właśnie aplikator! Nie namawiam do porzucenia wymarzonego produktu tylko ze względu na dołączony aplikator, zawsze można użyć własnego pędzelka. Warto jednak przyjrzeć mu się bliżej, aby uniknąć frustracji związanej z problematyczną aplikacją produktu, szczególnie wtedy, gdy nam się spieszy.

A co z klasycznym, przezroczystym błyszczykiem? Jak najbardziej warto i na niego zwrócić uwagę! Nie tylko wtedy, gdy czujemy się przytłoczone zawartością sklepowych półek. Można go używać solo, ze szminką, z pigmentem… Możliwości jest wiele, a efekt przewidywalny. Masz ochotę krzyknąć „ratunku, kupiłam zły odcień!”? Przede wszystkim nie panikuj, wszystko da się uratować. Popróbuj w duecie ze szminkami, wymieszaj z pigmentami… eksperymentuj do woli… i zapamiętaj na zawsze, jakich odcieni powinnaś unikać, nawet, jeśli tak pięknie uśmiechają się do Ciebie ze sklepowej półki i szepczą „kup mnie!”.